Kilka dni od powrotu już minęło. Życie powoli wraca na stare tory. Niektórzy już nawet pracują! A rowery po prostym remoncie ponownie są gotowe na kolejne wojaże.
W wolnych chwilach z łezką w oku wspominamy niespodziewane przygody, spotkanych ludzi oraz sielskie krajobrazy. Zgodnie z obietnicą, powoli będziemy nadrabiać zaległe dni.
Zaczynamy od miejsca, które nas naprawdę zachwyciło. Ale po kolei…
Otóż w czasach, kiedy Związek Radziecki dławił PRL i wysysał produkty naszego przemysłu (z resztą nie tylko naszego…), w niektórych krajach, dla odmiany, żyło się dużo lepiej. Jednym z nich była Gruzja. Czy to dlatego, że sam Stalin był Gruzinem? Można się tylko domyślać. Natomiast faktem jest, że w owych czasach Zakaukazie rozkwitało. Budowano drogi, kopalnie czy fabryki. Ludzie mieli zatrudnienie i dobrze im się żyło.
Natomiast, kiedy system się rozpadł, liczne fabryki okazały się nierentowne. Kopalnie porzucano a majątek państwowy rozkradano. Wiele osób straciło pracę. Na dodatek wjazd do Rosji został znacznie ograniczony drogą wizą. Świat się dla nich bardzo skurczył.
W rozmowach często słyszeliśmy wspomnienia o sojuzie. Kiedy to bez przekraczania granic można było dojechać niemal do samej Polski. Kiedy nie trzeba się było martwić o pracę. Kiedy wielu Rosjan przyjeżdżało do Gruzińskich uzdrowisk.
Wracając do Cziatury.
Jest to miasto bardzo żywe, mimo że ma niecałe 20 000 mieszkańców. Panuje tam duży ruch i bardzo trudno było się nam na początku odnaleźć (później zauważyliśmy, że właściwie każde miasto jest chaotyczne – w europejskim odczuciu…). Oczywiście, zaczęliśmy od znalezienia dobrej piekarni, w której zaopatrzyliśmy się w chaczapuri, lobio (chaczapuri z fasolą) i tamtejsze „pączki” (nadzieniem był krem zbliżony smakiem i konsystencją do budyniu). To wszystko właściwie na raz zjedliśmy w parku w miejscu, które wskazali nam taksówkarze, bacznie obserwując nasze poczynania.
Miasto (oraz cały rejon) przez wiele lat było ogromnym ośrodkiem wydobycia m. in. rud manganu. W celu przewozu rud manganu do stalowni w Zestaponi, spółka zarządzająca wybudowała linię kolejową, obsługiwaną przez Koleje Gruzińskie, która obecnie jest już w całości zelektryfikowana. Produkcja manganu wzrosła w 1905 r. do 60% światowego zapotrzebowania. Rzekomo w tamtym czasie 3700 górników pracowało 18 godzin dziennie, spało w kopalniach i zawsze było pokrytych sadzą. Nie mieli nawet łaźni.
Wiedzieliśmy, że atrakcją tego miasta są „powietrzne tramwaje”. Działające w niezmienionej formie od ponad 60 lat. Żywy relikt dawnych lat. Domniemamy, że pomysł na te pojazdy został zaadoptowany z wagoników na kopaliny, którymi przewożono surowiec z górnych partii w dolne. Tyle, że tutaj „towarem” są ludzie.
Faktycznie, jest to niezwykle praktyczne. Miasto jest usytuowane pomiędzy stromymi dolinami rzeki. I jest na tyle wąsko, że w samej dolinie zwyczajnie nie ma miejsca – bloki stoją również na wzniesieniach dookoła. Budowa dróg i prowadzenie komunikacji kołowej musiało wydawać się radzieckim decydentom czymś zbyt banalnym. I żeby rozwiązać ten problem, w 1954 zbudowany został w mieście system kolejek linowych, który miał ułatwić transport pracowników tutejszej kopalni. I w takiej formie pracuje do dzisiaj.
Niestety, od bardzo wielu lat w system kolejek nikt nie inwestował i popadają w ruinę. Niegdyś było klika linii. Dziś działają tylko dwie, obsługiwane przez 3 stacje.
Patrząc, jak to wszystko wygląda, jak działa i na jaką wysokość się unosi, trzeba się wykazać odrobiną odwagi. Wrażenia są trochę ekstremalne, ale w bardzo szybki sposób można się dostać w górne partie miasta. I to za darmo! Na tablicach informacyjnych jest niby informacja o opłatach, ale obsługa ich w żaden sposób nie egzekwuje. Wagoniki trochę skrzypią, trochę bujają. Gdzieniegdzie brakuje któregoś elementu czy okna, które zostało zastąpione kawałkiem blachy. Ale działa!
Lokalni też z kolejek korzystają. Na wzgórzach miasto jest bardziej dzikie. Niby bloki są, ale stoją jakby „w krzakach”.
Panorama okolicy przedstawia się ciekawie zarówno z jednej jak i drugiej linii powietrznej.
W mieście i na obrzeżach widzieliśmy kilka innych, nieczynnych już kolejek. Mamy zdjęcia, ale ich jakość jest porównywalna ze stanem wagoników 😉
Miasto ma niesamowity przemysłowy klimat a turystów właściwie nie ma. Biorąc pod uwagę stan techniczny obiektów, trzeba się śpieszyć żeby się jeszcze załapać na przejażdżkę. Co jak najbardziej polecamy!
Powietrzne tramwaje – miażdżą system 🙂 Szkoda, że niszczeją, bo sama idea dość ciekawa
PolubieniePolubienie